Hiszpania, zwierzęta i prawo.

Z okazji Światowego Dnia Zwierząt tym razem w ramach cyklu „I law animals” na chwilę chciałabym przenieść nas do słonecznej Hiszpanii. Kraju, który kojarzy nam się z piękną pogodą, plażą i wakacjami. Ale niestety też z corridą czy Sanfermines w Pampelonie. Każdy z nas o corridzie słyszał, ale czy znane nam są szczegóły tej okrutnej tradycji? Corrida to „przedstawienie” polegające na ukazaniu nierównej walki człowieka z bykiem. Podzielone jest ono na trzy części.  Dwie pierwsze polegają na osłabieniu byka, poprzez wbijanie w jego ciało ostrych małych włóczni, żeby następnie w ostatniej zabić otumanione z bólu zwierzę. Sanfermines przy corridzie nie wydaje się tak okrutne. Przestraszony byk zmuszony jest jednak biec pośród ludzi, mia khalifa anal co nie jest dla niego naturalnym zachowaniem i przez to nosi znamiona maltretowania. Hiszpania jest znana również z zamiłowania do polowań, które w kraju traktowane są jako sport narodowy. Prawie 90% terytorium Hiszpanii jest dopuszczone do uprawiania tej „rozrywki”.

Zwierzęta wskazane przeze mnie powyżej – byki i tzw. zwierzyna łowna (choć nie lubię tego określenia, bo jest zbyt uprzedmiotawiające) – są w Hiszpanii praktycznie pozbawione ochrony prawnej. Ale od początku. Hiszpania nie posiada jednorodnej dla całego kraju ustawy odnoszącej się do ochrony zwierząt. Za to uprawnienia do regulowania tej kwestii mają Comunidades Autónomas, czyli wspólnoty autonomiczne. Na dzień dzisiejszy każda z siedemnastu wspólno uchwaliła regulacje dotyczące ich dobrostanu. Na marginesie można wspomnieć, że regionem najbardziej animal friendly jest Katalonia. Dlaczego? O tym za chwilę. Przepisy ochronne bardzo się od siebie różnią. Przede wszystkim, jeśli brać pod uwagę rozbieżność w wysokości kar, ale również kwestii samych czynów, które są zabronione na danym terenie. Najbardziej jaskrawym przykładem jest właśnie corrida, która została zakazana (mniej lub bardziej wprost) przez trzy wspólnoty: Baleary, Wyspy Kanaryjskie i właśnie Katalonię. Niestety (najprawdopodobniej w związku z istniejącymi od dawna spięciami pomiędzy rządem hiszpańskim a Regionem Autonomicznym Katalonii) po uchwaleniu przez nią ustawy znoszącej możliwość organizowania corridy na jej terenie, w 2013 roku Madryt odpowiedział wpisaniem corridy na listę kulturalnego dziedzictwa Hiszpanii, co poskutkowało orzeczeniem przez hiszpański Trybunał Konstytucyjny nieważności przepisów zakazujących organizowania tego spektaklu i w Katalonii i na Balearach. Prawo Wysp Kanaryjskich nie zostało jeszcze zaskarżone, jednak jest to chyba tylko kwestia najbliższych kilku miesięcy. Niestety zakaz corridy nie poszedł w parze z zakazem organizowania innych spektakli i tak, w Katalonii dozwolone są inne „tradycyjne” imprezy z wykorzystywaniem zwierząt, a na Wyspach Kanaryjskich – walki kogutów.

            Wszystko to może wydawać się dość szokujące. Pojawia się pytanie: czy faktycznie prawo hiszpańskie pozwala na takie traktowanie zwierząt? Zanim zaczęłam studiować hiszpańskie ustawy i orzecznictwo wydawało mi się, że w zachodnim kraju, należącym do Unii Europejskiej, która przecież dość poważnie traktuje kwestie dobrostanu zwierząt, nie może być to dopuszczalne. Hiszpański Kodeks Cywilny wprost mówi jednak, że zwierzęta są rzeczami ruchomymi, i tak jak każde inne rzeczy mogą być przedmiotem własności człowieka. Jedynie wspominana wyżej Katalonia, w autonomicznym kodeksie cywilnym wyklucza zwierzęta z klasy rzeczy, wskazując ponadto, że są to istoty żywe, zdolne do odczuwania cierpienia fizycznego i psychicznego. Takie podejście hiszpańskiego prawodawcy kłóci się nie tylko z najnowszymi badaniami, których wyniki jednoznacznie potwierdzają, że zwierzęta (już nawet nie tylko kręgowce) odczuwają ból, ale również z prawem unijnym, które w art. 13 Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej zawarło deklarację, że zwierzęta są „istotami czującymi”.

            Szczęściem w nieszczęściu wydaje się najnowsza nowelizacja Kodeksu karnego z 2015 roku, która podwyższa kary za znęcanie się nad zwierzętami, rozszerzając równocześnie katalog zwierząt, których ten zakaz znęcania dotyczy (nie jest to katalog otwarty, jak w polskiej Ustawie o ochronie zwierząt), a także wprowadzając przestępstwo porzucenia zwierzęcia (wcześniej był to tylko występek karany grzywną). Innym zauważalnym krokiem w stronę lepszej ochrony zwierząt są także dwa odrębne projekty zmiany Kodeksu cywilnego przedłożone przez dwie hiszpańskie partie polityczne w 2016 i 2017 roku. Celem obu jest przede wszystkim zmiana statusu prawnego zwierzęcia – z kategorii rzeczy na swoistą kategorię istoty czującej. Niestety pomimo dość pozytywnego odbioru projektów, po dziś dzień żaden z nich nie został uchwalony jako obowiązujące prawo. Także przyjęcie poprawek do Kodeksu cywilnego nie zmieni faktu dalszego dopuszczania do organizacji corridy, traktowanej jako coś tradycyjnego, nieodłącznie związanego z Hiszpanią. Ciekawe jest przy tym to, że przeprowadzane od kilku lat wśród hiszpańskiego społeczeństwa ankiety wskazują, że ponad połowa Hiszpanów nie uczęszcza na corridy. Badanie z 2019 roku, którego wyniki opublikowane zostały w El Español wskazało ponadto, że ponad połowa mieszkańców chciałaby całkowitego zakazu lub przynajmniej jakiegoś ograniczenia ich organizowania.

            Na koniec chciałabym podkreślić, że sam fakt zmiany przepisów i deklaracja, że zwierzę nie będzie już dłużej prawnie traktowane jak rzecz musi zawsze iść w parze z wypracowaniem odpowiednich regulacji sankcjonujących naruszenia tej zasady oraz ze zmianą podejścia do tego tematu sędziów, policjantów, ale również zwykłych ludzi. Bez tego zmiana będzie tylko modyfikacją słów na papierze, a prawo nie będzie powszechnie stosowane. W Polsce, chociaż Ustawa o ochronie zwierząt wprost mówi, że zwierzę nie jest rzeczą, często niestety jest to fikcja, zwłaszcza dopóki możliwe jest „odpowiednie” stosowanie przepisów dotyczących rzeczy w stosunku do zwierząt, które często dokonywane jest w sposób bezrefleksyjny i mechaniczny. Z okazji Światowego Dnia Zwierząt, pozostaje życzyć nam wszystkim empatii i miłości do drugiego stworzenia, bo wówczas nawet najbardziej bezduszne prawo ma szansę być zaaplikowane po prostu po ludzku.